Prezentujemy nagrodzoną pracę w konkursie literackim- Moja Opowieść Wigilijna
Z
pamiętnika Świętego Mikołaja
18
listopada
Jeszcze
znicze na Wszystkich Świętych nie zdążyły pogasnąć, a ja już
mam pełne ręce roboty. Codziennie dostaję mnóstwo listów, które
trzeba koniecznie przeczytać. Sprawdzam też oferty sklepów i
obserwuję, czy osoby, które do mnie piszą zasługują na to, aby
dostały to, o co proszą. Muszę przyznać, że dzieciaki proszą o
coraz droższe prezenty. Do lamusa odeszły czasy, gdy prosiły o
pluszowe misie, sanki czy słodycze. Teraz jest zapotrzebowanie na
tablety, laptopy, konsole i temu podobne. Ale cóż zrobić? Takie
czasy, a Mikołaj musi się odnaleźć w każdej rzeczywistości.
Martwię się jednak, czy potrafię spełnić wszystkie marzenia.
5
grudnia
Zbliżają
się Mikołajki. Szykowałem prezenty dla dzieci. Spieszyłem się,
bo musiałem uporać się ze swoją pracą w ciągu jednej nocy.
Kiedy było już wszystko gotowe, wyjąłem ze skrzynki kolejną
porcję listów. Moją uwagę zwrócił list w czarnej kopercie. Był
taki inny od wszystkich. Mimo, że byłem zmęczony postanowiłem go
przeczytać. Usiadłem w fotelu przed kominkiem
i
otworzyłem kopertę…
8
grudnia
Po
raz kolejny trzymam w dłoniach list, który tak mnie wzruszył.
Czytam, chociaż właściwie znam go na pamięć.
Święty
Mikołaju-jeśli w ogóle istniejesz?!
Piszę
do Ciebie, choć mam 30 lat, pracę i własne mieszkanko.
Dla
mnie Święta Bożego Narodzenia to okropny czas w roku. Można
powiedzieć, że po prostu ich nienawidzę. Kojarzą mi się z
krzykami, biciem, siniakami, policją i wizytami na pogotowiu.
Nienawidzę wielu rzeczy: śniegu, choinek, kolorowych świecidełek,
karpia, czekoladowych mikołajów, a najbardziej nienawidzę ludzi.
Samego siebie zresztą też. Każdego roku czekam z niecierpliwością,
aż ten świąteczny obłęd się skończy. Wczoraj odebrałem wyniki
badań. Są złe, bardzo złe. Ale nie to mnie martwi i wcale nie
zależy mi na tym, żeby wyzdrowieć.
Wiem,
że zostało mim mało czasu i w związku z tym mam jedną prośbę.
Chciałbym przekonać się na czym polega istota Świąt Bożego
Narodzenia.
Roman
Pomyślałem,
że oto przyszło mi wykonać arcytrudne zadanie, i że sam sobie na
pewno z tym nie poradzę. Zerknąłem w niebo. Białe płatki śniegu
wirowały w powietrzu rozświetlonym kolorowymi lampkami. Już
wiedziałem, kogo prosić o pomoc.
10
grudnia
W
przedświątecznym szale znalazłem czas na wyciszenie i rozmowę z
Panem Bogiem. „Boże
Wszechmogący! Chciałbym, abyś mi pomógł. Wierzę, że z Tobą
dam radę. Proszę, wysłuchaj mnie. Jestem bezradny. Nie wiem jak
Romka uszczęśliwić. Cóż zrobić, żeby nie czuł się odrzucony
i zapomniany? To niesprawiedliwe, że jedni mogą być w ten
wyjątkowy czas szczęśliwi, a inni nie. Boże Wszechmogący,
spraw, by ten młody mężczyzna poczuł Twoją dobroć i moc.”
To
była trudna rozmowa. Gdzieś w oddali z głośników popłynęły
dźwięki kolędy „Cicha
noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem…”
Czy przyniesie pokój również dla Romka? Byłem dobrej myśli.
15
grudnia
Po
ciężkim dniu, który upłynął mi jak zwykle na robieniu zakupów
i pakowaniu prezentów usiadłem przy stole, aby napisać jeden z
najważniejszych listów w moim życiu:
Drogi Romku!
„Pamiętaj,
będą ludzie smutni, opuszczeni,
Niepotrzebni
nikomu-
I
nikt z nimi słowa nie zamieni
Nie
zaprosi do swego domu.
Weź
do ręki biały opłatek, choćbyś nawet nie miał go z kim dzielić
I
życz szczęścia całemu światu:
Niech
się wszystkie serca rozweselą…”
(Z.
Kunstmann: „W
dzień Bożego Narodzenia”)
Te
słowa mówią prawie wszystko. Romku, odrzuć nienawiść, bądź
dobry dla ludzi i czekaj na cud. Bo cuda się zdarzają, szczególnie
w wigilijny wieczór.
Święty
Mikołaj
Postanowiłem
dostarczyć list osobiście. Wrzuciłem go przez komin jak przystało
na Świętego Mikołaja.
24
grudnia
Tego
dnia od rana padał nieprzerwanie biały puch, a ja musiałem rozdać
mnóstwo prezentów. Bardzo chciałem wszystkich uszczęśliwić,
zwłaszcza dzieci. Nie mogłem pozwolić, żeby jakieś dziecko nie
dostało wymarzonej niespodzianki. Byłem już bardzo, bardzo
zmęczony gdy pojawiłem się pod oknami Romka. Chciałem do niego
wejść, porozmawiać, pocieszyć, ale to co zobaczyłem zaparło mi
dech w piersiach. W mieszkaniu stała choinka i stół nakryty białym
obrusem, za którym siedział Romek, młoda kobieta i mała
dziewczynka. Rozmawiali, uśmiechali się do siebie. Widać było,
że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Wycofałem się, nie
miałem tu już nic do zrobienia. Odchodząc wzniosłem głowę, ku
rozgwieżdżonemu niebu i powiedziałem głośno „ Dziękuję
Ci Wielki Boże i Ty wiesz za co.”
Wróciłem
do domu z lekkim sercem i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.
31
grudnia
Dzisiaj
dostałem list w zielonej kopercie. Domyślałem się od kogo.
Pospieszne rozerwałem kopertę i zacząłem czytać:
Kochany Święty
Mikołaju!
Jednak
istniejesz. Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Na
krótko przed świętami w moim życiu pojawiły się dwie wspaniałe
osóbki: mała Agatka i jej mama. To one sprawiły, że po raz
pierwszy poczułem tę niezwykłą magię świąt. To one sprawiły,
że chcę żyć. Dlatego jestem w szpitalu i podjąłem leczenie. Nie
wiem, czy mi się uda, ale mam teraz silną motywację.
Roman
Odłożyłem
list i pomyślałem, że moja praca ma głębszy sens aniżeli
mogłoby się wydawać. To wspaniałe uczucie móc dawać i pomagać.
To wspaniałe uczucie wiedzieć, że się komuś podarowało
okruszynę szczęścia.
Pięć
lat później
Już
nie pracuję. Jestem na zasłużonej emeryturze, dlatego zdziwiłem
się, że przyszła do mnie jakaś korespondencja. Gdy ją otworzyłem
na stół wysypały się zdjęcia. Na jednej z nich była para młoda,
na drugiej chrzest dziecka, na kolejnej rodzina z dwójką dzieci, na
kolejnej….. Długo by wymieniać, ale każda przedstawiała
szczęśliwą rodzinkę. Bez trudu rozpoznałem twarz Romana, choć
teraz miał tam wymalowane szczęście. Więc jednak
wyzdrowiał-pomyślałem z radością-ma rodzinę i jest szczęśliwy.
Wśród wielu zdjęć znalazłem jeszcze coś- małą karteczkę na
której napisano:
Najważniejsze
w Boże Narodzenie jest przyjście na świat małego Jezusa. Rodzi
się on co roku w naszych sercach i przypomina nam, po co zstąpił
na Ziemię i jacy my ludzie powinniśmy być dla bliźnich, by
chociaż w ten wigilijny wieczór zapomnieć o kłótniach,
problemach i cieszyć się bliskością Tych, których kochamy.
Pomyślałem
,że dla takich chwil warto żyć. Zanuciłem moją ulubioną kolędę
„Bóg
się rodzi, moc truchleje”
i padłem na kolana przed Wielkim Majestatem Bożym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz