UWAGA!

Zapraszamy wszystkich chętnych do dołączenia do nas! Spotykamy się w soboty o 11.30 w salce na plebanii (wejście od tyłu).

niedziela, 20 grudnia 2015

Nagrodzona praca Kuby Jedlaka (kl. V)

Prezentujemy nagrodzoną pracę w konkursie literackim- Moja Opowieść Wigilijna



Z pamiętnika Świętego Mikołaja
18 listopada
Jeszcze znicze na Wszystkich Świętych nie zdążyły pogasnąć, a ja już mam pełne ręce roboty. Codziennie dostaję mnóstwo listów, które trzeba koniecznie przeczytać. Sprawdzam też oferty sklepów i obserwuję, czy osoby, które do mnie piszą zasługują na to, aby dostały to, o co proszą. Muszę przyznać, że dzieciaki proszą o coraz droższe prezenty. Do lamusa odeszły czasy, gdy prosiły o pluszowe misie, sanki czy słodycze. Teraz jest zapotrzebowanie na tablety, laptopy, konsole i temu podobne. Ale cóż zrobić? Takie czasy, a Mikołaj musi się odnaleźć w każdej rzeczywistości. Martwię się jednak, czy potrafię spełnić wszystkie marzenia.
5 grudnia
Zbliżają się Mikołajki. Szykowałem prezenty dla dzieci. Spieszyłem się, bo musiałem uporać się ze swoją pracą w ciągu jednej nocy. Kiedy było już wszystko gotowe, wyjąłem ze skrzynki kolejną porcję listów. Moją uwagę zwrócił list w czarnej kopercie. Był taki inny od wszystkich. Mimo, że byłem zmęczony postanowiłem go przeczytać. Usiadłem w fotelu przed kominkiem
i otworzyłem kopertę…

8 grudnia
Po raz kolejny trzymam w dłoniach list, który tak mnie wzruszył. Czytam, chociaż właściwie znam go na pamięć.


Święty Mikołaju-jeśli w ogóle istniejesz?!
Piszę do Ciebie, choć mam 30 lat, pracę i własne mieszkanko.
Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to okropny czas w roku. Można powiedzieć, że po prostu ich nienawidzę. Kojarzą mi się z krzykami, biciem, siniakami, policją i wizytami na pogotowiu. Nienawidzę wielu rzeczy: śniegu, choinek, kolorowych świecidełek, karpia, czekoladowych mikołajów, a najbardziej nienawidzę ludzi. Samego siebie zresztą też. Każdego roku czekam z niecierpliwością, aż ten świąteczny obłęd się skończy. Wczoraj odebrałem wyniki badań. Są złe, bardzo złe. Ale nie to mnie martwi i wcale nie zależy mi na tym, żeby wyzdrowieć.
Wiem, że zostało mim mało czasu i w związku z tym mam jedną prośbę. Chciałbym przekonać się na czym polega istota Świąt Bożego Narodzenia.
Roman

Pomyślałem, że oto przyszło mi wykonać arcytrudne zadanie, i że sam sobie na pewno z tym nie poradzę. Zerknąłem w niebo. Białe płatki śniegu wirowały w powietrzu rozświetlonym kolorowymi lampkami. Już wiedziałem, kogo prosić o pomoc.
10 grudnia
W przedświątecznym szale znalazłem czas na wyciszenie i rozmowę z Panem Bogiem. „Boże Wszechmogący! Chciałbym, abyś mi pomógł. Wierzę, że z Tobą dam radę. Proszę, wysłuchaj mnie. Jestem bezradny. Nie wiem jak Romka uszczęśliwić. Cóż zrobić, żeby nie czuł się odrzucony i zapomniany? To niesprawiedliwe, że jedni mogą być w ten wyjątkowy czas szczęśliwi, a inni nie. Boże Wszechmogący, spraw, by ten młody mężczyzna poczuł Twoją dobroć i moc.”
To była trudna rozmowa. Gdzieś w oddali z głośników popłynęły dźwięki kolędy „Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem…” Czy przyniesie pokój również dla Romka? Byłem dobrej myśli.
15 grudnia
Po ciężkim dniu, który upłynął mi jak zwykle na robieniu zakupów i pakowaniu prezentów usiadłem przy stole, aby napisać jeden z najważniejszych listów w moim życiu:


Drogi Romku!
Pamiętaj, będą ludzie smutni, opuszczeni,
Niepotrzebni nikomu-
I nikt z nimi słowa nie zamieni
Nie zaprosi do swego domu.
Weź do ręki biały opłatek, choćbyś nawet nie miał go z kim dzielić
I życz szczęścia całemu światu:
Niech się wszystkie serca rozweselą…”
(Z. Kunstmann: „W dzień Bożego Narodzenia”)
Te słowa mówią prawie wszystko. Romku, odrzuć nienawiść, bądź dobry dla ludzi i czekaj na cud. Bo cuda się zdarzają, szczególnie w wigilijny wieczór.
Święty Mikołaj


Postanowiłem dostarczyć list osobiście. Wrzuciłem go przez komin jak przystało na Świętego Mikołaja.
24 grudnia
Tego dnia od rana padał nieprzerwanie biały puch, a ja musiałem rozdać mnóstwo prezentów. Bardzo chciałem wszystkich uszczęśliwić, zwłaszcza dzieci. Nie mogłem pozwolić, żeby jakieś dziecko nie dostało wymarzonej niespodzianki. Byłem już bardzo, bardzo zmęczony gdy pojawiłem się pod oknami Romka. Chciałem do niego wejść, porozmawiać, pocieszyć, ale to co zobaczyłem zaparło mi dech w piersiach. W mieszkaniu stała choinka i stół nakryty białym obrusem, za którym siedział Romek, młoda kobieta i mała dziewczynka. Rozmawiali, uśmiechali się do siebie. Widać było, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Wycofałem się, nie miałem tu już nic do zrobienia. Odchodząc wzniosłem głowę, ku rozgwieżdżonemu niebu i powiedziałem głośno „ Dziękuję Ci Wielki Boże i Ty wiesz za co.”
Wróciłem do domu z lekkim sercem i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.
31 grudnia
Dzisiaj dostałem list w zielonej kopercie. Domyślałem się od kogo. Pospieszne rozerwałem kopertę i zacząłem czytać:


Kochany Święty Mikołaju!
Jednak istniejesz. Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Na krótko przed świętami w moim życiu pojawiły się dwie wspaniałe osóbki: mała Agatka i jej mama. To one sprawiły, że po raz pierwszy poczułem tę niezwykłą magię świąt. To one sprawiły, że chcę żyć. Dlatego jestem w szpitalu i podjąłem leczenie. Nie wiem, czy mi się uda, ale mam teraz silną motywację.
Roman


Odłożyłem list i pomyślałem, że moja praca ma głębszy sens aniżeli mogłoby się wydawać. To wspaniałe uczucie móc dawać i pomagać. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że się komuś podarowało okruszynę szczęścia.
Pięć lat później
Już nie pracuję. Jestem na zasłużonej emeryturze, dlatego zdziwiłem się, że przyszła do mnie jakaś korespondencja. Gdy ją otworzyłem na stół wysypały się zdjęcia. Na jednej z nich była para młoda, na drugiej chrzest dziecka, na kolejnej rodzina z dwójką dzieci, na kolejnej….. Długo by wymieniać, ale każda przedstawiała szczęśliwą rodzinkę. Bez trudu rozpoznałem twarz Romana, choć teraz miał tam wymalowane szczęście. Więc jednak wyzdrowiał-pomyślałem z radością-ma rodzinę i jest szczęśliwy. Wśród wielu zdjęć znalazłem jeszcze coś- małą karteczkę na której napisano:
Najważniejsze w Boże Narodzenie jest przyjście na świat małego Jezusa. Rodzi się on co roku w naszych sercach i przypomina nam, po co zstąpił na Ziemię i jacy my ludzie powinniśmy być dla bliźnich, by chociaż w ten wigilijny wieczór zapomnieć o kłótniach, problemach i cieszyć się bliskością Tych, których kochamy.
Pomyślałem ,że dla takich chwil warto żyć. Zanuciłem moją ulubioną kolędę „Bóg się rodzi, moc truchleje” i padłem na kolana przed Wielkim Majestatem Bożym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz